Miało być nic nie jeżdżone, a jednak wyszło inaczej. Częstsze przerwy i kolano daje rady, chyba potrzebuje typowo spokojnie jazdy i przerw co 10,15km jazdy. No dobra od początku ...
Dziś typowy spontan wyszedł, rano się zgaduje z Andrzejem by coś pojeździć. Jego pomysł to Ogrodzieniec lub Oświęcim, z racji że kolana nie chce przeciążać pada na Jeziorko Łysina i obóz Auschwitz w Brzezince. Tempo typowo by pogadać, nikomu się nigdzie nie śpieszyło, a trasa taka by jak najbardziej płasko było jak się da heh. Wiatr mniejszy niż wczoraj zdecydowanie to i znacznie się komfort jazdy poprawił. No i dla odmiany dziś Authorakiem się śmigało!
Trochę wolnego czasu znalazłem to żal by było nie pokręcić troszkę przed obiadem. Także obieram kierunek Świerklaniec i Zendek tak by Bieluchem lajtowo pośmigać sobie. Potem jeszcze Sarnów, Będzin, Somalia (Sosnowiec) oraz Zawodzie i zjazd do bazy. Mimo dziwnych warunków fajnie się jechało, nawet wiatr przestał być tak uciążliwy jak 3 dni temu ...
Jako, że dziś Wszystkich Świętych to przejeżdżając koło cmentarzy to masakra jakaś: korki, zero sensownego zorganizowania, blachosmrody parkujące na każdym skrawku zieleni i ścieżkach rowerowych, piesi chodzący jak chcą pomijając fakt chodzenia po ścieżkach rowerowych, ale po ulicy wprost na jadące samochody- to było mistrzostwo przebijające pozostały brak poszanowania przepisów! No cóż w Polsce żyjemy każdy robi co chce, a mało kogo drugi człowiek obchodzi. A wracając do kwestii samochód, pieszy, rowerzysta to nigdy nie będzie dobrze jak podejście się nie zmieni 2-óch pierwszych grup. Nie mówię, że rowerzyści są bez winy.
Meandrowanie wzdłuż Wisły, czyli start z Oświęcimia i tak aż do samego Krakowa. Potem Kamieniołom Liban oraz Kopiec Krakusa, chwila przerwy no i czas na powrotu nastaje! Powrót to nic specjalnego czyli byle do Trzebini, później Jaworzno i na horyzoncie już widać Katosy- finalny punkt zakończenia wycieczki :)
Na koniec żeby wycieczka była udana to standardowo Endo i jej autopauza dała o sobie przypomnieć: Człowieku co Ty chcesz ode mnie !? :P A bym zapomniał Irek gdzieś się stracił mi po drodze, dopiero w Mysłowicach się odnajduje, tym razem różnica 10 minutowa na niekorzyść moją hehe(przerwa w Jaworznie swoje zrobiła)
Niby do Krakowa 60km, finalnie do granic Krk było aż 72km. Nieźle się z prawdą minęli ...
Kamieniołom Liban, w sumie nic ciekawego
Kopiec Krakusa i ot takie zamglone widoki. Dziwnie się jakoś Bieluchem na kopiec wjeżdżało, zjazd to pół pieszo pół normalnie
Taka sobie droga, nic specjalnego poza tym, że jak to w mieście bywa korki i jeszcze raz korki. Gliwicka to totalna parodia dzisiaj, cała zakorkowana na odcinku 3km. Nigdy tak nie było by korek aż do prawie samego Chorzowa sięgał :O BUM było i blachosmród blokował przelot swobodny to co się dziwić, uroki GOP-u ...
Ustawka z Marcinem o 7.30 i trasa jakoś tak sama leciała. Po drodze mijamy kolejne punkty wycieczki: P4, Podzamcze, Pilica, Smoleń, Bydlin, Rabsztyn oraz Olkusz. W Olkuszu przerwa na pizzę oraz izobronek- napój każdego sportowca hehe :P Następnie już zostaje zjazd do bazy przez Bukowno i Jaworzno.
Zamek Ogrodzieniec
Rynek i Pałac w Pilicy
Zamek w Smoleniu
Nie wiem co to za kwiatek, ale urzekł mnie błękitem haha
W stronę Bogucin Wielki czy tam Bogucin Duży. Jesień w kolorach
Rabsztyn klasycznie, z tej strony najlepsze ujęcie jak dla mnie. Nawet lepsze niż sprzed wejścia na zamek