Tak jak w temacie wypad w okolice Bargłówki i Rud Raciborskich wraz z klubem WRŚ. Wypad dobry, było ognisko i mgła mleko cały czas no i zimnawo trochę, ale co by nie było wyjazd udany
Rano sobie myślę gdzie tu pojechać: pierwszy wybór padł na Lubliniec lub Opole oraz powrót cugiem, ale wtedy ledwo setka by się uzbierała więc postanawiam w Kotulinie jechać na Toszek i dalej jak tam mi się skręci na Kato
I wyszła taka sobie pętelka treningowa, walka z wiatrem plus mały odcinek błotkiem i Authorak ubagnowany został. Tym razem już niestety trzeba było się poświęcić i go umyć, nie było innego wyjścia :P Niby wiosna niby jesień, a jakoś inaczej się jeździ niż latem jakoś cięższej to przychodzi ...
Start Skoczów potem Cieszyn, Mały Jaworowy i zjazd po stoku. Mega frajda bo zjazd śliski, a następnie fajna pożarówka odkryta do Oldrzychowic. Tutaj plan by odhaczyć Nydek się pojawia. Tak też czynię i ląduje za chwil parę w Polsce. Kilka podjazdów jeszcze i meta w Goczałkowicach coraz bliższa ... U nas słońce, a u sąsiadów pochmurnie i wietrznie :P
Dziś za cel obrałem sobie odwiedzić fajny punkt na ognisko koło Radostowic k.Pszczyny. W Lasach Kobiórskich pełno błota, a jak to mówią znajomi z OFF-ROADu błoto wciąga i jest zabawa. Tutaj dokładnie to motto też się sprawdza! Na powrocie jakiś opad się pojawia: czy to lekki grad czy śnieg pruszy ...
Radostowice, fajna miejscówka na ognisko
Lasy Kobiórskie
A tego to nie czaje, po jakiego diabła ten szlaban tutaj hmm ...
Wpadł pomysł na Jurę to czemu by nie jechać. Plan to luknąć kilka zamków i udać się potem na cuga do Częstochowy. Start o 7.15 z Kato i potem Ogrodzieniec, Morsko, Góra Zborów, Bobolice, Mirów i Warownia Olsztyńska
Trasa fajna, trochę piachu trochawe liści i nawet ciepło :P
W trasie, jeszcze trochę i pierwszy cel odhaczony będzie
Start z Żywca następnie przełęcz Klękociny. Przełęcz zdobyta wreszcie, tyle lat plan był by tam jechać, ale zawsze wybór padał na coś innego :O Potem Zawoja i Maków Podhalański. W Makowie następuje przeszeregowanie planów i pomysł na Krzeszowice się pojawia. Pomysł wpadł to go wprawiamy w życie i lądujemy w Krzeszowicach. Tu długo do pociągu więc na Zabierzów na cuga udajemy się.
Dziś dzień z cyklu podjazdy i podjazdy ... och jak Ja je lubię. Na poważnie Lubię! Przeważnie same 10% były. Zdarzyły się ostrzejsze, ale już bez znaku informującego o jego nachyleniu :P ps. Endo zjadło 6km przez własną głupotę
Skrzyczne w tle, okolice Trzebini i Juszczyny
W drodze na Przełęcz Klękociny, początkowo łatwo ostatni 1km to już fajna ścianka
Zjazd żółtym rowerowym do Zawoi, mega fajny zjazd. Początkowo śnieg i lód, potem już tylko błoto, a na końcu asfalt :D
Początkowo plan był na pętlę po Lędzinach, ale posiało dalej bo aż na Hrobaczą Łąkę. Wszystko fajnie ino ten papieski szlak pieszy do dupy oznaczony i trzeba było włączyć tryb Szwędacza. Potem fota na Bielsko i rura czarnym w dół. Szlak na wypasie, mnóstwo błota i liści, ale co się dziwić w końcu mamy piękną jesień!
Most na rzece Wisła w okolicach Jawiszowic, ledwo się mieszczę ...
W drodze na Hrobaczą Łąkę
Hrobacza Łąka
Zjazd czarnym do Bielsko-Biała Lipnik, mega wypas: liście, błoto i ślisko :)
Wersja po 20km jak już wszystko co miało poooodpadało, a co miało to przyschło