Co tu dużo pisać było kozacko, ponownie z Olą. Tym razem spora dawka lasów i na dokładkę Hałda Wesoła. Tempo może wolne lecz nie zawsze ono się liczy. Dziś liczyła się głównie rozmowa i szwendanie się po mniej znanych zakamarkach Katowic.
Murcki, na czarnym szlaku
6-krotna frajda zjazdowa
i na koniec najlepszy ever widok na nasze kochane Beskidy
Szybkie zgadanie po pracy z Olą, i rura na Hałdę Murcki. Trochę się wahała czy da radę, ale dała. Jak na jej pierwszy raz w tym roku to było lepiej niż lepiej. Dużo lasem, chodź większość i tak asfaltem, a na koniec standard, czyli D3S. Może i kilometrów mało, ale od wczoraj nie wiem czemu chodziło za mną tempo hmm teraz wszystkich zaskoczę 15 max 18 km/h. Czasami i Gizmo potrzebuje typowej spacerówki by odsapnąć i zaczerpnąć sił przed kolejnym łapaniem zająców szybszych niż on sam!
3/3 podjechane, Authorak rulez!
Był podjazd to musiał być zjazd!
W oddali Beskid Mały, Hałda Kostuchna i Hałda Skalny oraz Beskid Śląski na wprost
Wyjeżdżając rano miałem dość dłuuuugą chwilę zwątpienia. Zamiast lecieć swoim tempem miałem ochotę pojechać 15 km/h i ani grama więcej. Niestety takie tempo nie wchodziło w rachubę więc trzeba było się zmusić i pojechać zdecydowanie szybciej. Pierwsze 28km aż do miejsca ustawki z Jarkiem było w tempie żółwia. Chodź potem wcale nie było lepiej bo kolega wszędowkurwowind się obudził i jak zawsze wykazał się swoją niekulturalnością w stosunku do rowerzystów. I tak aż do samej Anki było.
Na Górze Św. Anny chwila przerwy, kilka fotek, uzupełnienie kalorii i w drogę. Od tego momentu zdecydowanie lepiej się jechało, w końcu można było swoje jechać, a nie być hamowanym. Muszę przyznać dmuchało sprawiedliwie; większe pół trasy pod prąd, reszta z chyba z prądem.
Mały dystans, brak formy i nic ciekawego po drodze. Jak Ja nie znoszę ddr-ek w Tychach, istna parodia i te krawężniki. Po uj one komu, niszczą całą przyjemność z jazdy no i ta jakość wykonania. Ręce opadają, a może coś jeszcze innego ...
Chudów, Rybnik, Rudy i awaria Jarka. Stery je#%$#%. Nasze Polskie drogi chyba je załatwiły eh. Po krótkich dywagacjach pod sklepem z płazem w logo ustalamy, że Jarek ciśnie do siebie przez Gliwice, a Ja do siebie przez Knurów, Chudów i Mikołów. Szacuuun Jarek za upartość i dojazd na rozlatujących się sterach.
Trasa standard. Ot taki zwykły chillout, bez napinki i spinki. Eh te śląskie niskie wyżyny. Profil trasy można by pomylić z płaskościami poznańskimi, a to tylko Mysłowice i Lędziny z skromnym podjazdem pod Pizzerię "Eldo" na Starej Wesołej (wzniosu 33m).