Po pracy coś mnie tknęło, człowieku idź na rower będzie dobrze! Powiem więcej nie było dobrze, było zacnie. Na samym już początku zaświtał mi genialny pomysł, taki by dobić trochę powietrza do przedniego koła. Trafiłem, szkiełko pokazało 1,7 więc 3 ruchy posuwiste i pokazało się akceptowalne 2,7. Tyłu nie ruszałem. Po tych zabiegach ruszam i faktycznie jedzie się lepiej, jakoś płynniej i ten wspaniały szum. Kocham ten świst!
A co z trasą? A była sobie taka: Katowice, potem Lędziny, następnie Imielin oraz Mysłowice i na koniec Park Śląski. Nic ciekawego w sumie poza ciekawym spostrzeżeniem. Jakim? A takim, że zaliczyłem debiut w tym roku. Dlaczego debiut? Bo pierwszy chyba raz w tym roku wybrałem się po pracy na rower, sam z siebie bez żadnej zachęty. Niemożliwe, a jednak. Brawo Ja! Może skuszę się jeszcze kiedyś na taką rundkę wokół komina hmm ...
Na powrocie jeszcze z ciekawości sprawdzam ile w tylnym kole powietrza siedzi i szok. Szkiełko pokazuje aż 1,9 więc ponownie 3 ruchy posuwiste i ukazuje się wartość 3,1. Może być, i tym też akcentem kończę wpis.
Rano wyglądając przez okno już myślałem, że sobie nie pojeżdżę, a tu proszę nawet setunia wyszła. Pokręciłem się tu i ówdzie. Nawet pogoda była po mojej stronie, ani kropla deszczu na mnie nie spadła! Ale wracając do początku ...
Startuje kilka minut przed 11 i ku mojemu zaskoczeniu pogoda się poprawia, nawet słońce chce się przedrzeć przez ciemne warstwy chmur. To znak, że można śmiało plan wprawić w ruch i obrać kierunek Siewierz. Lecę przez Bażantarnię, Psary, Przeczyce i kawałek DK 78 i jestem u celu. Tu chwilka przerwy, foto i pora zbierać się nazot.
Pytanie jak wracać, kilka pomysłów miałem w głowie lecz zwyciężył ten z Pogoriami! Pogoria III i IV odhaczona, molo na trójce zobaczone więc można jechać dalej. Ale jak dalej? Dawno nie byłem na T3C, więc kierunek Mysłowice. Na Trójkącie Trzech Cesarzy chwila przerwy, foto i zaś kręcić trza przed siebie. Na powrocie odfajkowuje jeszcze Staw Janina, D3S i tyle.
Plan na dzisiaj był prosty! Udać się na Jezioro Chechło- Nakło, posiedzieć chwilkę i wracać przez Pałac Wincklerów w Miechowicach. Wszystko prawie wyszło poza jedną rzeczą, że owy pałac to kompletna ruina nie warta wyciągania żelazka z kieszeni by pstryknąć jemu zdjęcie. Może odremontują, kto wie ...
Plan na tripa zrodził się sam nie wiem kiedy, a gdy nastała sobota pozostało odpalać wrotki wróć Bielucha o godzinie 7 i ruszać przed siebie. Biały kolejny raz pokazał, że nie zamierza nigdzie się śpieszyć i woli dostojną jazdę aniżeli wyścigi chodź tam gdzie trza pokazał pazur. Szczególnie od Sudice do Opawy, gdzie teren dziwnie pofałdowany był.
Od dziś dodaje ten 20 kilometrowy odcinek czeskiej krajówki o numerze 46 do ulubionych. Zajebiście się nią śmiga, ciągle góra dół i do tego jest pusta więc wodze fantazji można było puścić :O
Do zamku Hradec nad Moravici docieram dość sprawnie, po drodze mijam Zabrze, Knurów, Rudy Raciborskie oraz Opawę i poprzez podjazd 12% melduje się u celu wyjazdu. Potem tylko zostaje zjazd do Raciborza, chodź zjazdem bym tego do końca nie nazwał. Dlaczego? A dlatego, że kilka pagórków, które w połączeniu z kiepskim asfaltem bardziej dały o sobie znać niż niejeden wymagający podjazd.
Poza tym, żeby nie klepać przenudnego i monotonnego szlaku Racibórz Kato, wybieram opcję pociąg. Tyle razy się to jechało, że kolejny raz to bym zwymiotował, ileż razy można
Napisze tylko tyle, że były sobie Wadowice, Zbiornik Świnna Poręba i Kamieniołom Barwałd. Trip jak trip wszystko znane, trochę górek po drodze i w sumie to byłby cały wpis!
Fotki od końca tym razem.
Okolice Witanowic i zajedwabista panorama
Zbiornik Świnna Poręba z dupy strony
Ciekawa nazwa ulicy lecz niestety nazwa nie pasuje do ulicy ani trochę
Na wstępie muszę przeprosić Białego, ponieważ ostatni raz był na spacerze 29 czerwca. Na szczęście tego roku! Dobra dobra pora przejść do wpisu. W sumie żadnej genezy nie ma, ot tak zachciało mi się przejechać na Pustynię Błędowską i tamtejszy punkt widokowy: Róża Wiatrów. Jako, że jest niedziela to Bieluch postawił na rekreacje aniżeli na jakieś tam naginanie mocniejsze. W sumie było mi to na rękę, przynajmniej nie zmęczyłem się.
Po drodze odwiedziliśmy Sławków, Bolesław, Gminę Klucze, Pustynię Błędowską, Pogorię IV i Czeladź. Tak, Czeladź to jest to miasto co ma największy dworzec kolejowy, którego nikt nie umie znaleźć :P
Pustynia Błędowska Róża Wiatrów. Po prawej Czubatka
Zbieram się grubo po godzinie 10 i kręcę samotnie sam nie wiem gdzie. Początkowo jadę w kierunku Wojkowic i Będzina. Tu wpada mi myśl pojeździć trochę Lasami Kobiórskimi. No i jakoś tak wyszło, że wylądowałem w Pszczynie.
Chwilka przerwy i dalej w drogę na spotkanie z Marcinem na Paprocanach, które nie doszło do skutku. Kolega stwierdził, że przejechanie niecałych 2km to jego szczyt możliwości na dziś i tak zamiast na Paprocany obieram kierunek Mikołów. Tylko trza pokonać DW 928, podjazd na Wierzysko, no i potem można się cieszyć zjazdem do Mikołowa.
Następnie Lasami Panewnickimi przedostaje się do Ligoty gdzie nawiedzam sklep, w którym zakupuje prowiant na ognisko. Wyszło na tyle dobrze, że jak wybyłem rano, tak wróciłem o pierwszej do domu. Ognisko dało radę nawet kartofle były!