Z samego objazdu Velostrady fotek brak, zanim zabawa się na dobre zaczęła to velostrada się skończyła. Ten faktyczny odcinek, o którym wszyscy mówią ma zawrotne 2,5km! Co dobre szybko się kończy i tak po wizji lokalnej już samotnie udaje się na małą jeszcze chwilkę do miasteczka Chełm Śląski. Chwilka minęła więc już nie przeciągając kieruje się bezpośrednio przez Lasy Murckowskie i D3S do domku.
Planów było multum, jednak obrałem taki kierunek jak zdjęcia poniższej przedstawiają. Trasa jak trasa nic szczególnego. Trochę focenia żelazkiem, trochę walki z wmordewindem i trochę łapania ostatnich promyków słońca. Nie ma co się rozpisywać, lepiej się samemu ruszyć i doświadczyć na własnej skórze tego klimatu, który tam panuje!
Rano coś mnie tknęło zebrać się i uderzyć w kierunku Góry Żar i Kiczery. Jak żem postanowił tak żem zrobił. Tak więc szybkie ogarnięcie 4 liter i w drogę. Lokalizacja startu i mety przypadła miastu Oświęcim tak by nie robić suchych km, a poświęcić się tylko i wyłączenie podziwianiu przejedwabistych widoków, które otaczały mnie z każdej możliwej strony. Co tu dużo gadać, trasa przezacna szczególnie dla oka.
Miała być Góra Żar i Kiczera, ale pogoda rano zweryfikowała plany. Było czarno, buro i deszczowo więc bez sensu było się pchać gdziekolwiek. No nic innym razem tam się udam. Pozostał niesmak i modlitwy by udało się chodź na chwilę wyjechać.
Modlitwy moje zostały wysłuchane i mogłem się ruszyć po 10 w niewiadomym jeszcze mi kierunku. Na D3S w głowie zapaliła się żarówka, że dawno nie byłem w Rybniku. Szybki zarys trasy w palniku i obracając raz jedną nóżką, raz drugą docieram dość sprawnie do Rybnika. Foto Jeziora Rybnickiego i kierunek Królówka, czemu tam ano temu, że w głowie już była myśl Hałda Skalny. Na hałdzie obfocenie Beskidów, krótka przerwa i ponownie dosiadam Authoraka by mknąć w stronę domku.
Wszystko zaczęło się od porannego dylematu, brać czarny czy biały garnitur. Wybór padł na Authoraka z racji jazdy w towarzystwie. No cóż Biały by się zanudził na śmierć więc innej decyzji być nie mogło. Tyle dziwnego wstępu, pora na opis wycieczki.
Startuje kilka minut po 7 w kierunku Sosnowca. Punkt 8 zjawiam się na Porąbce gdzie już czekają Andrzej z Piotrkiem. Szybkie przywitanie i w drogę. Odhaczamy kolejno Zalew Sosina, Bukowno i Olkusz. W Olkuszu foto na rynku i w końcu obieramy właściwy kierunek, czyli azymut Ojcowski Park Narodowy.
Dalej kierujemy się na Bramę Krakowską, Dolinę Prądnika i Zamek Korzkiew. Na Zamku Korzkiew chwila przerwy i decydujemy, że powrót ponownie będzie przez Dolinę Prądnika do Ojcowa. Szczerze to właśnie na ten odcinek czekałem od rana. Super widoki, super trasa i znikomy ruch blachosmrodów. To jest to coś co lubię, tylko pytanie po co ludzie chodzą po ścieżce rowerowej hmm
W sumie to tyle z meldunku z dnia dzisiejszego! No może jeszcze o powrocie wspomnę. Z Ojcowa by zbytnio czasu nie tracić śmigamy DK 94 do Olkusza na pizzę. Po napełnieniu brzuchów postanawiamy, że wracamy tak samo jak przyjechaliśmy do Olkusza. Trasa tak szybko zleciała, że zostało ino się pożegnać na Porąbce i udać się w kierunku bazy.
Sam nie wiem co napisać to napisze tylko tyle, że odwiedziłem hałdę w Kostuchnie i nie wykroczyłem poza granice Katowic. Takie tam wokół najbliższego komina ...
Jako, że dostałem wolne w piątek to wielką stratą byłoby nie wykorzystać tak fajnego dnia. Rano szybko się zbieram i startuje kilka minut po 7. Kierunek hmm, ano kierunek Opole przez Górę Św. Anny, a powrót przez DK 94 do Toszka, potem ponownie Zabrze i Chorzów.
Plan wyszedł idealnie, Bieluszek wprowadził tempo turystyczne co mnie strasznie cieszyło. Jedno tempo to i zmęczenia brak!