Początkowo chciałem na Kraków przez Regulice. Niestety wiatr niemiłosiernie przeszkadzał, tam gdzie latem jadę 40km/h dziś ledwo 18-19km/h się dało, po drodze mijam kilku szosowców co nie dają rady co ewidentnie przy powitaniu mi oznajmili: "Chłopie nie warto nie jedź na wschód bo gwizda, że hej i żadnej radochy mieć nie będziesz".
Posłuchałem ich i zamiast na Regulice odbijam w kierunku Rudna i Puszczy Dulowskiej. Od tego momentu zdecydowanie prędkość przelotowa się polepszyła i dość szybko ponownie byłem w Trzebini. Potem jeszcze Jaworzno, singiel na czerwonym szlaku i tyle na dziś zabawy
W drodze do Trzebini, niebieski szlak
"lekko dziurawa" Puszcz Dulowska
Ford Taunus. Kiedyś to piękne cuda robili, a nie to co dziś bez finezji i smaku
Tak jak w tytule na szybko na Giszowiec i powrót. Po ciemku całkiem całkiem się jeździ, gdyby czas i druga połowa pozwalała to by się śmigało, a tak kaganiec został założony na ilość wypadów na rower i tyle z tego dobrego. Coś za coś
Na spokojnie po pracy przez Kokociniec i Panewniki oraz DK 81 do Mikołowa na tamtejszą masę krytyczną. Potem wspólna rundka po Mikołowie i uciekam do bazy. Tym razem lasami przez Dolinę Jamny i Zarzecze, Ligotę, Brynów oraz D3S.
W lesie trochę błota jest, kilka razy fajnie mnie pociągnęło, później zabawa się przerodziła w wchodzenie bokiem w zakręty.
Dzień jak dzień, więc marsz na rower i wio przed siebie. Ot takie tam, zaniosło mnie dzisiaj aż na Świerklaniec, Chechło, Dolomity, Segiet, Radzionków i Bażantarnie w Siemcach. Powrót w deszczu od Bańgowa aż do BP na Koszutce gdzie to Krossidło zaznało "kąpieli". Świeci się teraz jak lampki na choince
Kolejny fajny dukt leśny popsuli. Po co oni wykładają leśne dukty tłuczniem, tym żółtym nie wiem co. Brak słów do nich, bezmózgi totalne. Niby, że ma się nam lepiej po tym żółtym gównie jeździć !?
Takie tam, dzień wolny był to żal byłoby go nie wykorzystać rowerowo. Wyjazd po 8, w Raciborzu 11.27 na rynku się melduje gdzie już Basia czeka. Trochę rozmowy, no dobra całe 1,5h i czas na powrót. W domu melduje się o 17.17.
Jak to mówią nie sztuką jest w górach zrobić przewyższenie tylko po płaskim. Mi dziś wyszło prawie 1100m do góry, nieźle jak na płaski teren. Fakt trochę dźwigania miałem :D
Coś mnie tknęło by zrobić jesienną Baranią Górę. Trasa do Wisły standardowa nam wyszła przez Pszczynę, Skoczów i Ustroń. W Wiśle szybkie zakupy regeneracyjne i już pora w drogę, cel to Barania Góra.
Byłoby fajnie wszystko gdyby nie ta mgła na Przysłopie, i tak zamiast Baraniej to cel obieramy drogami pożarowymi Salmopol.
Kurde jedno małe zagapienie i lądujemy zamiast na Salmopolu to w Wiśle Czarne. Żeby nie było i tak Salmopol zrobiliśmy, ale niestety asfaltem. Z Salmopolu zjazd do Szczyrku, potem Rybarzowice, Łodygowice, Pietrzykowice i Żywiec. Tu pora na powrót pociągiem, pociąg paranoja zapchany, wypchany jak futro z norek.
Dobrze, że podróż za frikola. Wysiadamy w Ligocie bo dłuższej byśmy tej ciasnoty nie znieśli. Ja na Kato Center, a Irek na Podlesie. Wyjazd super, szczególnie te 50 kaemów po górach
Jezioro Czerniańskie
Wspomniana droga pożarowa, bajka. Da się, da się bez głazów