Dzisiaj padło na Tworków i tamtejsze ruiny zamku. Trasa jak trasa, jak nie lekki deszcz to błoto. W sumie odcinków błotnistych unikaliśmy lecz wystarczyły te drobne skrawki by totalnie UBAGNOWAĆ Authoraka. Jest błotko jest fun :O
No dobra od początku! Ustawka w pociągu na Rybnik z Marcinem, obgadanie trasy i ani się nie obejrzeliśmy, a tu Rybnik. Wysiadamy i po kolei realizujemy plan, czyli najpierw do Tworkowa przez Pszów, potem Racibórz, ponownie Rybnik i na koniec powrót przez Orzesze i Mikołów do Katowic. Jak na końcówkę napędu całkiem płynnie się jechało chodź cały czas zachowawczo jechałem by nie prowokować zbędnych sytuacji losowych!
Takie tam harce po Lasach Panewnickich i Murckowskich plus na powrocie trochę więcej asfaltu by zminimalizować ilość błota przygarniętego przez Authoraka :D W sumie to prawie przez całe Mysłowice przejechałem hmm. Frajda nieziemska, w lasach sporo błota, powalonych drzew, czasami śnieg się trafił plus były też odcinki piaszczyste.
Dzisiaj bez konkretnego celu, bez zbędnych szaleństw i tak by setkę ustrzelić :) Jadę sobie wstępnie na Lędziny i tu zastanowienie gdzie by śmignąć by tą setkę mieć. Padło na Oświęcim i taki też obieram kierunek przez Imielin, Jaworzno Jeleń, Chełmek i do celu przez kawałek Nadwiślanej trasy rowerowej. W Oświęcimiu tytułowa herbatka z imbirem i czasu powrotu się zbliża, ale jak by tu pojechać. Wybieram opcję przez Rajsko, Harmęże, Bijasowice, Lędziny, Lasy Murckowskie i D3S.
W lasach jak na tę porę roku względnie przejezdne: trochę błota i trochę gałęzi na szlaku, ale nie było to w jakiś szczególny sposób uciążliwe. Jechało się w miarę dobrze tylko od czasu do czasu dał o sobie znać wiaterek, który też podróżował ze mną!
Dziś padło hasło Lubliniec. Ustawka o 9.15 na pętli czy tam placu Alfreda i lecimy na Tarnowskie Góry, Tworóg i potem na źródełko w Krywałdzie gdzie spotykamy lewrysza i ekipę z Zabrza. Kilka wspólnych kilometrów i trójca z Zabrza leci w prawo na Tworóg, a My kierunek Lubliniec. I tak wyszło przypadkowe spotkanie, zamienienie kilku słów oraz obgadanie planów na ten i przyszły sezon.
Sama jazda nawet dobra lecz był z nami od samego początku bardzo mocny zawodnik o imieniu Wmordewind, z którym nijak nie da się wygrać! Do tego troszkę po błotnistych leśnych ścieżkach Bieluchem i frajda z jazdy zaznana :) Nawet powiedziałbym ciekawsza niż Authorakiem za co może się na mnie lekko obrazić, ale to tylko dlatego bo Bieluch w błocie, po szutrze i kamykach mniej wybacza :O
Powrót pociągiem, rower za free na tej relacji więc grzechem było by nie skorzystać z uprzejmości Kolei Śląskich
Dziś powoli i dostojnie bo Jegomości Authorakowi doskwiera choroba zwana choinką świąteczną na kasecie :D Prawie dyszkę ma. Jeździć się da, ale stanowczo delikatniej. Ogólnie fajnie się jechało ino trochę zimno w stopy i Endo, które się pogubiło i zjadło mi jakieś 5km