Fajna pogoda to trza się ruszyć, miał być Zalew Chechło koło Piły Kościeleckiej, a wyszło Jeziorko Łysina.
Trochę się pokręciłem po Lędzinach; oczywiście kościółek Św. Klemensa odwiedzony, potem dalej na Świerczyniec i powrót przez Lasy Murckowskie do bazy. Gdzieś po drodze endo ślad gubi. Chyba moja wina, że na punkcie odpoczynkowym koło Ochojca zastopowałem i zapomniałem no cóż bywa!
Dobrze się jeździ lecz gdyby nie ten wszędowmordewind to bajka by była :D
Pomysł wpadł to trzeba było go zrealizować, wreszcie też czasu trochę się znalazło.
Tak więc ustawka z Łukaszem na Wesołej o 10.30 i w drogę. Najpierw przez Lędziny, Bieruń oraz Wole i Rydułtowice docieramy do Goczałkowic by potem się kierować przez Bronów w kierunku Skoczowa i dalej na Wisłę.
Powrót cugiem...
Ogólnie się fajnie jechało, lecz te wmordewind okropny z każdej strony odbierał całą prędkości i przyjemność z jazdy. Wyjazd i tak na plus!