Wczoraj setka, dziś setka. Takie weekendy to Ja rozumiem. Dziś dla odmiany kurs na Pustynię Błędowską, a konkretniej na punkt widokowy Róża Wiatrów. Trasa jak trasa, bez większego wysiłku i bez napinki, w końcu niedzielę mamy. Jechało się dobrze, tylko jakoś nie do końca byłem przekonany, że dojadę na sucho lecz koniec końców udało się. Żadna kropla nie spadła, a tak tymi alertami straszyli. No i w końcu wróciła odpowiednia temperatura! Szkoda tylko, że od jutra zaś zimno wraca ...
Na wstępie należą się słowa pochwały dla pozostałych 3 muszkieterów. Dawali rady, lepiej niż sądziłem. Dobra dobra, ale od początku ...
Ogólnie to ustawka miała być o 9:30 pod sklepem, który ma płaza w logo. Lecz dzięki porannym deszczom chcąc nie chcąc zbiórka przesunęła się bliższej 10. Na miejscu szybkie przywitanie, ogarnięcie prawidłowego nawodnienia i w drogę. Obrany kurs to Góra Żar. Trasa jak trasa, płaska bez większego wow. Szacuuun dla Hecznarowic za super gładki nowy asfalt.
Potem kolejne nizinne asfalty i przed atakiem szczytowym przerwa pod sklepem w Międzybrodziu Żywieckim celem uzupełnienia zapasów i przegrupowania sił. Dawid zabrał się ze mną na wcześniejszy atak bo plan był prosty- na kole na chatę, a Łukasz z Marcinem swoim tempem na górę bo ich cel końcowy to Pietrzykowice Żywieckie.
Tym sposobem My swoim śladem, a Oni swoim. Powrót to typowa płaskość, nic specjalnego, brak pagórków poza jedną marną ulicą Lędzińską. Na Ochojcu (Ochójcu) każdy w swoją stronę, Ja przez D3S do domu, a Dawid do siebie.
Wszyscy pewnie dziś narzekają na wiaterek, a Ja sobie ponarzekam, że mi było zimno. Pogoda każdy widzi jaka jest, każdy inaczej ją odbiera. Jednym notorycznie przeszkadza, inni mają to w dupie i po prostu jadą, a inni zaś wolą sobie browarka otworzyć i pier%#$%# jakikolwiek wyjazd.
Mi pogoda nie przeszkadza, ino brak ciepełka. Oddawać lato, za wcześnie na jesień. A wracając do sedna to całkiem dobrze się jechało, sporo lasem i jak na klimaty miastowe to całkiem spokojnie na ulicach.
Gdzieś przed Przełęczą Jaworzyce (wczoraj) nagle słyszę dźwięk messengera. Patrzę, a tu Marcin pisze czy nie wybieram się na szlak Leśnej Rajzy; i tak od słowa do słowa ustawiamy się dnia następnego przy wieży telewizyjnej w Bytkowie o 10:20. Szybkie przywitanie i w drogę, kierunek jak wcześniej wspomniałem to szlak LR. Pobłąkać się po lasach tamtejszych, odwiedzić Pasieki i Chechło-Nakło. Potem Rogoźnik, Równa Góra, Czeladź i klasyk, czyli D3S.
Ot takie wolne piątki to Ja lubię! Trochę upa i 4 przełęcze do kolekcji: Widoma 535 m, pod Ostrą 812 m, Lubomierska 750 m i na deser Przełęcz Jaworzyce 579 m.
Ogólnie wypad super, polecam jak ktoś chce zrobić sobie zajedwabisty trening. Beskid Wyspowy rulez! Fajnie się śmigało, wszystko idealnie się zgrało. Trochę ramami czasowymi byłem ograniczony, bo startowałem o 8:46 z Bochni i miałem wrócić na 15:48 do Bochni. Czemu tak? Ano dlatego, że pociągi bezpośrednie miałem tak ze sobą skorelowane. Jak widać jak się chce to się da ogarnąć temat; jedynie z drobnymi przerwami. Dla chcącego i zmotywowanego nic trudnego.
Szkoda tylko, że prawe kolano ciągle informowało, że chce wolniej. Gdyby nie to, to pewnie bym poleciał total po bandzie, a tak wyszło rekreacyjnie. I w sumie dobrze, że takie tempo było bo z piciem było krucho.
Przełęcz Widoma 535 m n.p.m.
Jeszcze 100 m i Przełęcz pod Ostrą 812 m n.p.m. mnie przywita, a potem przesympatyczny zjazd do Kamienicy
Ot tak przed obiadem 62, i ot tak po obiedzie 42. Może i składana na raty setka, ale setka. Gorzej z jakością tej setki; zaś płasko, zaś oklepane, zaś niemrawo, i zaś te suche i nijakie kaemy. Tylko jak to zmienić, jak wszystko co lepsze znane i objechane. Cóż, pozostaje dokończyć zwiedzanie okolic Wlenia i Jeleniej Góry oraz czeskich Karkonoszy, a potem pora na okolice Krosna. I tyle, tylko co potem ...
A wracając do dzisiejszego tripa to muszem lecz nie chcem przyznać to: dmuchało całkiem całkiem, w porywach do 15 m/s. Czasami można było poczuć się jak żaglówka, ale to tylko czasami, a tak to warun super. Ogólnie pogoda do jazdy OK, tylko coś słonko opalać nie chce.
Plany były inne, lecz jak to w życiu bywa pogoda je weryfikuje. I tak zamiast Czorsztyna i okolicznych wsi wyszło krótkie i płaskie kręcenie po okolicznych lasach. Lepiej tak, aniżeli w burzy czy deszczu jeździć- jakoś nie przepadam za powodzią w butach! No nic, co się odwlecze to nie uciecze.
Dziś jak już wspomniałem skromnie i płasko. Podjazdów brak, to mnie smuci- u nas nie ma w okolicy czegoś co by na kolana rzucało. Wszystko łatwe i jakieś takie byle jakie. Niby teren bez pagórków, a tempo marne.
Start: 15:04 Kierunek: Ojcowski Park Narodowy Warunki: dobre, jazda na głodnego Temperatura: w dechę! Podjazdy: jakieś tam były Tempo: takie se Wiatr: jakiś był