Termometr zeznaje -8 więc rozpoczynam procedurę startową i po 15 minutach walki z wewnętrznym głosem: Zostań! Nie jedź! Wybywam! Odhaczam po drodze zlodowaciałą D3S, obsoloną Ligotę i zmrożoną plażę Stargańca. Do kompletu jeszcze stok narciarski Sopelek i można wracać do bazy przez Ochojec oraz D3S.
Takie małe co nieco, czyli od Oświęcimia przez Wadowice i Andrychów do bazy :D A tak poza tym to dalej szukam tej iskry, która napędza do działania i daje uczucie fruwania po asfalcie i duktach wszelkiej maści :O
Co by tu napisać, a może by tak od początku. Dziwny trafem zaczęło się od kontroli trzeźwości przez "najmniejsze gospodarstwo domowe", potem T3C (Trójkąt Trzech Cesarzy) i tamtejszy dojazd do zlewiska trzech rzek: Białej Przemszy, Czarnej Przemszy i zwyczajnej Przemszy był z cyklu gwiazdy tańczą na lodzie. W roli głównej Authorak i jego specjalne uślizgi by frajdy trochę zaznać.
Potem trochę asfaltem, trochę terenem i trochę więcej po lodzie i na Sosinie lądujemy. Jak już tu jesteśmy to jeszcze Bazę Płetwonurków odhaczamy. Chwila przerwy no i kierunek Chorzów, na rynku każdy w swoją stronę: Ja jeszcze na Panewniki i Ligotę gdzie wpadam na ciastku typu wuzetka. Po konsumpcji już bez zawijasów przez D3S do bazy jadę sobie.
Co do warunków to nawet dobre: niby +1 wg termometru jednak drogi siwe no i w niektórych miejscach ślisko
Hmm co by tu napisać. Sam nie wiem, dalej się zastanawiam co mnie podkusiło wyjechać przy takich warunkach. Mimo to nawet dobrze się jechało, powoli i do przodu