Ogólnie to miała być Hałda Ziemowit z Marcinem, ale lekko się nie dogadaliśmy co do pory, o której mieliśmy startować. Ja zameldowałem się na Murckach o 12.30, a miała być 13.30. Może i dobrze bo na hałdzie i tak widoków by nie było. No nic, coś przekręcić i tak trzeba było więc pobujałem się trochę po Lasach Murckowskich, potem zaliczyłem Klimont i wróciłem przez Wesołą i Giszowiec do bazy.
Dziś warunki zupełnie odmienne od wczorajszych, zrobiło się zimniej i wrócił ten nie kulturalny kolega zwany wszędowindem vel wkurwowindem. Tylko przeszkadzać potrafi aż cała chęć i radość z jazdy się straciła! Gdyby nie te kilka skromnych podjazdów w lesie to wolałbym wcale nie wyjeżdżać.
Dziś w sumie planu nie było więc najpierw standardowo na Zawodzie i potem miało się okazać gdzie mnie Authorak zabierze. I stało się kierunek Siewierz wspólnie obraliśmy, trasa jak trasa czysty standard. Na Pogorii IV chmara ludu. Dziwne, że jeszcze nie wpadli na pomysł zamknięcia tego terenu tak jak to zrobili z D3S. Nic, dla mnie fajnie bo nie musiałem kombinować jak inaczej jechać na Siewierskie klimaty. Po drodze jeszcze fota żelazkiem wiatraka na Zawarpiu i jestem w Siewierzu. Na rynku drobna przerwa na uzupełnienie płynów i dalej w drogę.
Przerwa była, przerwa minęła więc na dzień dobry funduje sobie szybki podjazd pod DK 78, potem super zjazd i poprzez Boguchwałowice ląduje ponownie w Przeczycach. Czemu ponownie? Ano dlatego, że byłem tam w piątek.
Potem Toporowice i Dąbie, ... i miał być już czysty zjazd do Kato lecz jak to zawsze bywa mało mi było więc postanowiłem jeszcze zrobić podjazd pod Brzękowice Wał 392m npm, czyli skromne 91m upa od Dąbie. Lubię ten podjazd szczególnie, że jest to aż 11m wyższej niż Równa Góra, która ma na prawie każdej mapie zawyżoną wysokość! Po lekkiej wspinaczce nie pozostaje nic innego jak zjechać przez Psary i Siemce do chaty.
Pobudka o 9 i szybki zapis na messengerze do Marcina czy jedziemy. Odpowiedź przyszła twierdząca więc ustawiamy się o 11.30 na Akademikach. Tam szybkie przywitanie i w drogę, oczywiście z zachowaniem minimalnej zalecanej odległości. Czasami nawet 400m było hehe heh.
Cel na dziś był prosty, a mianowicie odwiedzić po raz n-ty Pojezierze Palowickie i przez Chudów wrócić. No i trochę pofocić żelazkiem, to trochę u mnie przerodziło się w prawie nic, ale coś tam pstryknąć udało się!
Czemu taki kierunek? Ano dlatego, że w tej okolicy są najwyższe wzniesienia Wyżyny Śląskiej, a do tego są super długie podjazdy często z różnicą poziomów sięgającą nawet do 105m (Przeczyce 281m npm -> Najdziszów 386m npm). Lubię takie klimaty, szczególnie gdy można jechać na sporej kadencji i z całkiem fajnym tempem bo średnie nachylenie przeważnie oscyluje w granicach 4-5%. Dobre klimaty na bazę treningową, polecam!
Mimo niezbyt fajnych warunków na zewnątrz trochę kilometrów udało się nastukać. Nie jest to może ideał bo chciałoby się więcej i więcej i ciekawsze miejsca zobaczyć, ale z braku laku dobre i to! Ogólnie gdyby nie wkurwowind, który nie wie co kultura to mimo temperatury bliskiej zeru dobrze by się jechało.
Na szczęście kilometry jakoś leciały i udało się odwiedzić po razy n-ty Kamieniołom w Libiążu. Mogłem się w sumie pokusić jak już byłem w tamtych rejonach o Zamek Lipowiec i podjazd pod Płaza lecz odpuściłem bo musiałbym wracać zaś przez Jaworzno. A dwa razy tego samego miejsca się nie robi więc opcja powrotu przez Chełm Śląski zwyciężyła. W sumie jeszcze trochę i tamtejsza ruina dworca zniknie więc nacieszyć się trzeba póki jeszcze stoi.
Napęd ogarnięty, trochę nowych organów Authorak dostał, to i od razu zaczął po swojemu szaleć. Szkoda tylko, że Pan i Władca nie w formie; ogólnie rzecz ujmując nawet dobrze wyszła mi ta transplantacja narządów.
Miało być dalej, ale wyszło jak wyszło. Jazda od samego początku się nie kleiła, już po pierwszym kilometrze miałem ochotę zawrócić! I tak zamiast założonego Chudowa zrobiłem marną trzydziestkę, bardziej z przymusu niż chęci.
Authorak tym samym dał do zrozumienia, że dłuższej na tak zużytych częściach nie chce jeździć i stanowczo domaga się transplantacji narządów. No nic, idealnie w punkt trafiłem. Chciałem do marca dojeździć napęd i się udało. Idzie wiosna, idzie nowy rozdział ...