Dziś luźniej więc mogłem sobie pozwolić na start o 13.23. I tak najpierw kierunek Pyrzowice, potem na obiad do Chorzowa, a na dokładkę Lasy Panewnickie i D3S. Trasa jak trasa, poza ospałymi kilometrami na asfalcie trafiłem dziś 2 odcinki leśne. Mogę o nich śmiało powiedzieć, że było warto! Niby łącznie jedynie 9,3km, ale za to frajda nieziemska, polecam.
Kolejna przerwa od jeżdżenia, tym razem usprawiedliwiona. Nie powiem Norwegia ma swój urok, ale to Marcin opisze na beesie więc Ja nic pisać nie muszę. Uff ...
A wracając do kwestii kręcenia to odhaczyłem sobie po przylocie Lędziny, Bojszowy i Murcki. Tego mi trzeba było i nawet ten mocno wiejący wiatr, mżawka i zimno nie było mi wstanie zepsuć frajdy z jazdy! Ot taki glut w moim wykonaniu wyszedł. No i żeby nie było, że tylko po asfalcie się bujam to troszkę po lasach poharcowałem, a tam przyjemne bagienko. Większe prędkości to super uślizgi, normalnie czysta frajda. Chyba wrócę tam po większych opadach. Jedyny minus tego, że ubranie do pralki, ale coś za coś.
Zacny Rzepak; ścieżka między Kopaniem, a Bojszowym
Tylko albo aż do Chorzowa. Nie cierpię miasta, ale jak mus to mus. Potem jeszcze Siemianowice Śląskie i zjazd na kwadrat. Mało czasu to daremny dystans, a tak z plusów to to, że załapałem się na obiad i nie wracałem z głodzillą!
Jakoś takoś posiało mnie do Bielska i na tamtejsze Wzgórze Trzy Lipki. Trip fajny, wiatr nie straszny tylko szkoda, że obudziłem się dopiero po 80-tym kilometrze. Wtedy to też chęci przyszły na jeżdżenie i autopilot się wyłączył i wróciła przyjemność z jazdy! Dobrze, że chęci przyszły bo początkowo myśli me krążyły wokół zmienienia planu i pokręcenia się wokół trzepaka. Zwalczenie swojego lenia czy tam niechęci dobrze wyszło i plan został wykonany.
Dlaczego Bielsko Biała z dupy strony ano dlatego, że do centrum w ogóle nie wjeżdżałem i wszystko bocznymi drogami machłem.
Dzisiejszy wypad można opisać tak była sobie zbiórka o 11 na Wesołej. Potem było sobie Jaworzno, następnie pojawiła się Trzebinia, Puszcza Dulowska i Zamek Tenczyn, który to był cel naszej podróży. Jako, że zamki rosną na wzniesieniach nie mogło zabraknąć dość sympatycznego podjazdu. Podjazd był, pojawił się zamek to pora na chwilę odpoczynku by mieć siły na drogę powrotną.
I tak zaczynamy od mocnego C, czyli podjazdem pod Alwernię. Prawie zawsze jak jest podjazd jest zjazd, tym razem był i to cyferką 12%, a do tego mocno kręty. Oceniam go jako zacny chodź szczerze to wolałbym go robić w drugą stronę. Tak wiem dziwny jestem, mam swój świat i swoje kredki heh. Lubię jak coś się dzieje, nuda jest dobra dla emerytów. Po chwili niestety krótkiej zabawy zapanowało typowe płaskostopie z kilkoma podjazdami. No, ale czego oczekiwać od drogi 780 i lędzińsko-mysłowickich klimatów ...
Rudno, Zamek Tenczyn
Stara Wesoła; nie ma rzepaku, ale też jest fajnie.
Po wczorajszych ustaleniach Basia wyszła z propozycją by się spotkać o 12.30 w Raciborzu. Czemu nie, dawno się nie widzieliśmy, a i Racibórz chciałem odwiedzić więc przysłowiowe dwie pieczenie na jednym ogniu upiekłem.
Trasa jak trasa, raczej z tych papierowych. Niby stówka wpadła, ale jednak górska bardziej by cieszyła. Nie ma co wybrzydzać! Było dobrze pomimo dokuczliwego wmordewindu, a później bokowindu. Nawet fajnie się jechało, tylko przez tą absencję 9-dniową początkowo zapomniałem jak się jeździ. Hmm takiej sytuacji jeszcze nie miałem.
Hałda Skalny
Browar Racibórz
Arboretum Bramy Morawskiej
Dawny dworzec kolejki wąskotorowej w Nieborowicach
Po wczorajszych opolskich kilometrach nogi dalej chcą, a jak chcą to nie ma co im odmawiać. Tak więc nie pozostało mi nic innego jak wygospodarować 3h na dzisiejszego tripa. Wybór był oczywisty: Góra Wielkanoc. Niby nic, ale zawsze coś. Trasa jak trasa, nic specjalnego. Nogi chciały, Authorak chciał więc można było się odprężyć i pozwolić im działać.
Jaworznicka Autostrada
Góra Wielkanoc i kolejno widoki na: 1) Ciężkowice 2) Góra Przygoń 3) Beskid Mały 4) Elektrownia Jaworzno 5) Elektrownia Łagisza, Huta Tworzeń i Koksownia Przyjaźń
Pobudka o 5.30 i bardzo szybkie ogarnięcie własnej osoby by zdążyć na zbiórkę o 6 pod Wyspiańskim. Dobrze, że blisko mieszkam i przynajmniej raz to nie Ja dymałem x kilometrów na zbiórkę. Nazwałbym to szczęściem wymiernym, bo druga taka sytuacja prędko się nie zdarzy! Na miejscu już czeka Andrzej więc przywitanie i w drogę.
Zaczynamy powoli bo pizga jeszcze złem z rana. Lecimy na Gliwice, potem na Rudziniec. Następnie Leśnica, Zdzieszowice, Krapkowice i po kolejnych 17km meldujemy się w Mosznej. Tutaj dłuższa przerwa na odpoczynek i przede wszystkim obfocenie Pałacu, nie powiem za każdym razem jak tu jestem to coraz bardziej mi się podoba. Pauza minęła więc pora wracać.
Powrót odbył się bez zbędnych gięć, czyli Głogówek, Kędzierzyn-Koźle, Sośnicowice, Chudów i Mikołów. Potem zostało pokonać podjeździk na ulicy Podleskiej i zjazd do Zarzecza gdzie się rozdzielamy, Ja lecę przez Piotro, Brynów i D3S do bazy, a Andrzej na Wesołą.
Podsumowując: wypad dobry, pogoda zacna, wiatr jakiś tam był, ale nie szkodził i na koniec po rozdzieleniu nie wiedzieć czemu włączyło mi się zapinkalanie. Chyba nogi chciały jeszcze trochę pokręcić ...
Pełny lajt, czyli z gospodarską wizytą na Smutnej Górze. Taka ot mikroskopijna góreczka, która mimo wielokrotnego zdobycia ciągle cieszy. Przejedwabisty widok na Beskid Mały i Śląski robi swoje ...
Fajnie jest skończyć prędzej, a jeszcze lepiej wyskoczyć na rowelek i pognać przed siebie. Tak więc szybka zmiana ubioru i w drogę. Startuje dokładnie 14:02 i plan jest na Klucze i tamtejszą Różę Wiatrów. Nie powiem wszystko fajnie ino pierwsze 60km to jazda czysto pod prąd tzn. z wmordewindem wygrać się nie da. Czym szybciej tym bardziej to przegrana walka, ogólnie nie ma źle. Jest to w jakimś stopniu dodatkowy trening przed górkami i podjazdami, które kocham! Dobry podjazd to jest to coś co wyzwala moc, energię, endorfinę.
Cóż tu dużo więcej pisać, trasa odwrotna niż zwykle bo najpierw Będzin, Pogoria IV, Błędów i Chechło, a potem Klucze, Bolesław, Sławków i Somalia (Sosnowiec).
Wielbłądek w Chechle i Authorak
Pustynia Błędowska, a konkretnie Róża Wiatrów. Po prawej widać wieżę na Czubatce najwyższym punkcie pustyni.
Authorak lubi jak ktoś mu fotki pstryka. Dobrze że nie preferuje samozjebek bo byłoby ciężko