Dzień jak dzień, więc marsz na rower i wio przed siebie. Ot takie tam, zaniosło mnie dzisiaj aż na Świerklaniec, Chechło, Dolomity, Segiet, Radzionków i Bażantarnie w Siemcach. Powrót w deszczu od Bańgowa aż do BP na Koszutce gdzie to Krossidło zaznało "kąpieli". Świeci się teraz jak lampki na choince
Kolejny fajny dukt leśny popsuli. Po co oni wykładają leśne dukty tłuczniem, tym żółtym nie wiem co. Brak słów do nich, bezmózgi totalne. Niby, że ma się nam lepiej po tym żółtym gównie jeździć !?
Takie tam, dzień wolny był to żal byłoby go nie wykorzystać rowerowo. Wyjazd po 8, w Raciborzu 11.27 na rynku się melduje gdzie już Basia czeka. Trochę rozmowy, no dobra całe 1,5h i czas na powrót. W domu melduje się o 17.17.
Jak to mówią nie sztuką jest w górach zrobić przewyższenie tylko po płaskim. Mi dziś wyszło prawie 1100m do góry, nieźle jak na płaski teren. Fakt trochę dźwigania miałem :D
Coś mnie tknęło by zrobić jesienną Baranią Górę. Trasa do Wisły standardowa nam wyszła przez Pszczynę, Skoczów i Ustroń. W Wiśle szybkie zakupy regeneracyjne i już pora w drogę, cel to Barania Góra.
Byłoby fajnie wszystko gdyby nie ta mgła na Przysłopie, i tak zamiast Baraniej to cel obieramy drogami pożarowymi Salmopol.
Kurde jedno małe zagapienie i lądujemy zamiast na Salmopolu to w Wiśle Czarne. Żeby nie było i tak Salmopol zrobiliśmy, ale niestety asfaltem. Z Salmopolu zjazd do Szczyrku, potem Rybarzowice, Łodygowice, Pietrzykowice i Żywiec. Tu pora na powrót pociągiem, pociąg paranoja zapchany, wypchany jak futro z norek.
Dobrze, że podróż za frikola. Wysiadamy w Ligocie bo dłuższej byśmy tej ciasnoty nie znieśli. Ja na Kato Center, a Irek na Podlesie. Wyjazd super, szczególnie te 50 kaemów po górach
Jezioro Czerniańskie
Wspomniana droga pożarowa, bajka. Da się, da się bez głazów
Co tu napisać, w sumie nic takiego. Ponownie długa przerwa od jeżdżenia była, co się odwlecze nie uciecze! Trasa jak trasa, poza tym nowe kółko złożone na starym dobrym Deore LX. Hmm złota piasta, + 10 do szpanu i tyle.
Ma jeździć nie wyglądać, poprzednie kółko z przodu wytrzymało 35 tysięcy kaemów i dalej bym na nim śmigał, ale szukałem czegoś ciekawego i wyszukałem więc pora zmiany.
Zastanawiałem się dziś czy warto przekładkę robić czy też stare do końca zajechać, zwyciężyła chęć przetestowania i tak już zostanie, stare w razie awarii będzie w zapasie.
Ustawka na Ligocie o 10 z Pawłem, Dominem, Michałem oraz Rafałem i w drogę na Zamek Lipowiec. Cały dzień z mgłą, co innego radar mówił co innego było, ale cóż takie życie! Fajnie się jechało, tylko to dokuczliwe zimno ciągle
Najpierw praca, potem szybko obiad i szybka rundka po Lasach Panewnickich by na chwilę zawitać na ognisko piknikowców vel kanapkowców. Wróciłem po tygodniu choroby do kręcenia, trochę nijak się kręciło po tak długiej przerwie. Bez werwy kierowco...
Wyruszam przed 16 jakoś i mknę pokręcić gdzie mnie fantazja poniesie- nie zaniosła mnie wcale daleko bo tylko na Pogorię IV i Gminę Psary! W sumie po tygodniu przerwy jakoś tak na początku niemrawo się kręci, później wcale nie lepiej jest, ale jakieś marne 60 kaemów do kolekcji zrobiłem :D