Ponura Anka
Niedziela, 26 kwietnia 2020
· Komentarze(5)
Wyjeżdżając rano miałem dość dłuuuugą chwilę zwątpienia. Zamiast lecieć swoim tempem miałem ochotę pojechać 15 km/h i ani grama więcej. Niestety takie tempo nie wchodziło w rachubę więc trzeba było się zmusić i pojechać zdecydowanie szybciej. Pierwsze 28km aż do miejsca ustawki z Jarkiem było w tempie żółwia. Chodź potem wcale nie było lepiej bo kolega wszędowkurwowind się obudził i jak zawsze wykazał się swoją niekulturalnością w stosunku do rowerzystów. I tak aż do samej Anki było.
Na Górze Św. Anny chwila przerwy, kilka fotek, uzupełnienie kalorii i w drogę. Od tego momentu zdecydowanie lepiej się jechało, w końcu można było swoje jechać, a nie być hamowanym. Muszę przyznać dmuchało sprawiedliwie; większe pół trasy pod prąd, reszta z chyba z prądem.

Anka po lewej


Góra Św. Anny i Authorak


i widoki