Fajna pogoda to trza się ruszyć, miał być Zalew Chechło koło Piły Kościeleckiej, a wyszło Jeziorko Łysina.
Trochę się pokręciłem po Lędzinach; oczywiście kościółek Św. Klemensa odwiedzony, potem dalej na Świerczyniec i powrót przez Lasy Murckowskie do bazy. Gdzieś po drodze endo ślad gubi. Chyba moja wina, że na punkcie odpoczynkowym koło Ochojca zastopowałem i zapomniałem no cóż bywa!
Dobrze się jeździ lecz gdyby nie ten wszędowmordewind to bajka by była :D
Pomysł wpadł to trzeba było go zrealizować, wreszcie też czasu trochę się znalazło.
Tak więc ustawka z Łukaszem na Wesołej o 10.30 i w drogę. Najpierw przez Lędziny, Bieruń oraz Wole i Rydułtowice docieramy do Goczałkowic by potem się kierować przez Bronów w kierunku Skoczowa i dalej na Wisłę.
Powrót cugiem...
Ogólnie się fajnie jechało, lecz te wmordewind okropny z każdej strony odbierał całą prędkości i przyjemność z jazdy. Wyjazd i tak na plus!
Dziś dla odmiany polajtowemu na wschodnie nasze kresy. Jakby nie jechać zawsze wmordewind dokuczał, obojętnie od kierunku jazdy. Mimo to całkiem fajnie się jechało pomimo znacząco niższych średnich przelotowych niż zawsze na tej trasie!
Niby 0 stopni, a jednak odczucie jakby mniej było, ale jedzie się dalej i dalej. No i weny do wpisów ni ma więc ino kilka koślawych literek zostaje, a co przejechane to moje :D
Takie tam, najpierw do Piotrowic na herbatkę, cytrynówkę hmm dobra była. Potem spacer z psem i powrót na około do Maca. Deszcz deszcz deszcz. Ale wypad zacny
Cel hmm dobić do 7k przejechanych, może być ciężko bo czasu nie ma na jeżdżenie :/