Takie małe co nieco, czyli od Oświęcimia przez Wadowice i Andrychów do bazy :D A tak poza tym to dalej szukam tej iskry, która napędza do działania i daje uczucie fruwania po asfalcie i duktach wszelkiej maści :O
Co by tu napisać, a może by tak od początku. Dziwny trafem zaczęło się od kontroli trzeźwości przez "najmniejsze gospodarstwo domowe", potem T3C (Trójkąt Trzech Cesarzy) i tamtejszy dojazd do zlewiska trzech rzek: Białej Przemszy, Czarnej Przemszy i zwyczajnej Przemszy był z cyklu gwiazdy tańczą na lodzie. W roli głównej Authorak i jego specjalne uślizgi by frajdy trochę zaznać.
Potem trochę asfaltem, trochę terenem i trochę więcej po lodzie i na Sosinie lądujemy. Jak już tu jesteśmy to jeszcze Bazę Płetwonurków odhaczamy. Chwila przerwy no i kierunek Chorzów, na rynku każdy w swoją stronę: Ja jeszcze na Panewniki i Ligotę gdzie wpadam na ciastku typu wuzetka. Po konsumpcji już bez zawijasów przez D3S do bazy jadę sobie.
Co do warunków to nawet dobre: niby +1 wg termometru jednak drogi siwe no i w niektórych miejscach ślisko
Hmm co by tu napisać. Sam nie wiem, dalej się zastanawiam co mnie podkusiło wyjechać przy takich warunkach. Mimo to nawet dobrze się jechało, powoli i do przodu
Po dłuższej przerwie pora wrócić na szlak, szukać formy gdziekolwiek ona by nie była. Warunki do jazdy raczej z tych gorszych. Ciągle coś pada i do tego nasz kochany wiatr, który o sobie przypomina, że gra w przeciwnej drużynie.
Odnoszę wrażenie, że zamiast zimy mamy zaawansowaną jesień ...
Skąd taki dziwny tytuł? Ano dlatego, że od samego początku jakoś rytmu swojego nie umiałem odnaleźć. Mimo to dalej jechałem w przekonaniu, że odnajdę swoje tempo. Niestety cała dzisiejsza jazda wyglądała tak, że byłem tłem dla samego siebie! Forma gdzieś uciekła, a sama radość z jazdy przepadła
Takie tam sobotnie kołowanie, czyli najpierw kierunek Pszczyna przez Radostowice. Potem kierunek Osiek MOLO RESORT- cel obrany z ciekawości by zobaczyć co tam się znajduje, że tak wszyscy to miejsce zachwalają. Jak dla mnie miejsce jak miejsce nic nadzwyczajnego i tyle. Na powrocie zahaczam o obóz Auschwitz w Brzezince. Następnie przez Lędziny, Murcki, Ligotę oraz D3S kończę dzisiejsze kołowanie w bazie.
Warunki do jazdy mega dobre: ciepło, brak wiatru i pusto na drogach.
Jako, że miałem wolne za 6 stycznia to wypadało się gdzieś ruszyć. Padło na okolice Katowic i Mikołowa, pokręciłem się to tu, to tam. Zbytnio co do tempa nie miałem wiele do powiedzenia ponieważ to mój napęd w stanie agonalnym decydował za mnie!
Taka mała rundka na dobre rozpoczęcie nowego roku bo sezon na cyklozę nigdy się nie kończy, tylko rok się zmienia! W sumie nic ciekawego poza kapciem złapanym w Siemcach, no cóż tak się kończy najechanie na szkło. Cóż szybki serwis, łatki samoprzylepne rulez! Do tego dziś jazda na dużej kadencji bo napęd w stanie agonalnym jest już i pora wymiany się szykuje ...
A jakie plany na ten rok?! Hmm na pewno Bratysława, Izery i objazd pętli wokół Tatr, co po drodze jeszcze samo wyjdzie