Jedno dziś trzeba przyznać wiało i to konkretnie, 20m/s to lekka przesada. Na szczęście dziś tylko Chorzów i Siemianowice Śl. były w planach, tak więc krótko i nijako!
Nie wiem jak to się stało, ale wylądowałem w Krakowie. Miał być tylko Kamieniołom Kozy i nawrót, a wyszło jak wyszło. Hmm ... Magia, magia na spontanie. Dzięki tej magii wiem, że Authorak ciągle jest formie i ciśnie ile fabryka dała tam gdzie trzeba. Szkoda tylko, że u mnie z formą krucho. Trzeba w końcu zacząć robić poważne trasy, a nie płotki!
Ścieżka między Wolą, a Gilowicami
Super wąski most na Wiśle k.Jawiszowice-Jaźnik. Przejazd na styk
Popracowa Góra Siewierska i tamtejsza Równa Góra. A z niej super widoki m.in. na Elektrownie Łagisza, Beskid Mały, Dorotkę, Maszt Kosztowy i Beskid Śląski. Nie powiem opłacało się wybyć chodź na chwilę z domku!
Dziś ustawka o 16.30 z Alicją, Magdą i Jackiem pod Lidlem na Dudy-Gracza. Szybkie przywitanie, dłuższe pogaduchy i w drogę. Za cel obieramy sobie hałdy w Murckach i Kostuchnie. Dla mnie tereny lepiej niż znane, ale w grupie zawsze inaczej. Kilometrów może mało, ale nie o wyścig chodziło tylko o to by pobełkotać do siebie trochę po drodze i o to by puścić wodze fantazji w lesie. A co do tempa to określiłbym je jako biesiadne bo inne by nie przeszło! I na koniec jeszcze info dla niedowiarków: Tak, Gizmo wolno też potrafi jeździć!
Dziś totalny lajt, totalny spontan, ale za to jaki. Dzięki Magda za towarzystwo i przecioranie po wszystkich możliwych chaszczach. Dawno tak dobrze się nie bawiłem. Nawet deszcze nam nie straszne, kurde suchy wróciłem do domku. Było wszystko co możliwe: piach, korzenie, kamienie no i asfalt- tak ten mokry. Nie powiem idealne się wkomponowaliśmy w okienka deszczowe, co gorsze przeczekaliśmy. Brawo My!
... lub Oddawać Ciepło! Temperatura spadła, deszcze niespokojne na horyzoncie to i od razu gorzej się jeździ. Komu to przeszkadzało? Było tak fajnie, a teraz zaś będzie trzeba tonę rzeczy ubierać na siebie. Chodź i tak najgorsze jest to, że jasności co raz mniej.
A wracając do samej jazdy to dziś w obawie przed deszczem postanowiłem odpuścić dalekie wojaże i wybrać się na lokalną nijakość, czyli Lędziny, Chełm Śląski i Mysłowice. I tyle, pisać nie ma o czym więc kończę tą "."
Obyło się bez tego, obiecany deszcz się nie pojawił.
Wyjazd typowo na spontanie, już w pracy po głowie chodził mi Zakrzówek. Z pracy wychodzę punkt 14.30, szybki zakup izotonika (tak tego zwykłego!), szybka przebierka i w drogę. Nie powiem nawet fajnie się jechało tylko coś mocy brakowało, jakby organizm mówił, że po pracy to się idzie na piwo, a nie na rower.
Tuliszów, czyli bezproduktywne kilometry. Tylko i wyłącznie by odparować! Jechać bo jechać to nie moje klimaty, nie czaje ludzi kręcących te same lub prawie te same klimaty na okrągło. Przeca to nudne i nie rozwijające!