Po wczorajszych harcach w łódzkim również sobota zapowiadała się ciekawie. Zaczęło się od wczesnej pobudki. Stwierdzam, że godzina 5.10 jak na sobotę to pora iście barbarzyńska. Co tu zrobić powiedziało się A to trza powiedzieć B. Zwlekam się, ogarniam się i ruszam na zbiórkę na 6. Początkowa jazda to czysty autopilot. Czułem się jakby mój mózg za nawigację domyślną robił, jakby odtwarzał trasę z pamięci. Potem już lepiej było, z każdą godziną organizm budził się do życia.
Trasa jak trasa. Była sobie Sosina, potem Zamek Tenczyn, KFC w Krakowie i powrót do Oświęcimia nadwiślanym szlakiem. Nawet fajnie się jechało pomimo nagłego skoku temperatury w dół z wczorajszych 27 na dzisiejsze 16. Poza tym ponad połowa trasy to otwarte przestrzenie gdzie nieźle nas wygwizdało, szczególnie podczas jazdy nadwiślanym szlakiem! Dodam jeszcze, że żadnemu z nas jakoś specjalnie jechać się nie chciało nawet propozycja po 14km padła by zawrócić i coś bliższego machnąć.
Tuż tuż przed Oświęcimiem
Komentarze (7)
TAK, asfaltowa autostrada to na początku od Broszkowic do Okleśna jest potem to wiochami się snujesz i dopiero w krk pojawia się autostrada ponownie
Autopilot ale konkretny, trasa praktycznie bez błędów, prócz jednego, ale mojego. Jakim cudem się dałem namówić na tak wczesny start to sam nie wiem ;-)