Day 3: Kahlenberg 484m npm

Piątek, 21 kwietnia 2017 · Komentarze(2)
Po dwóch dłuższych odcinkach pora na coś relaksującego, czyli okolice Wiednia i najwyższy punkt, czyli Góra Kahlenberg. Podjazd jak dla mnie bajka, mogło by być więcej takich wzniesień na trasie, ale wiadomo każdy lubi co innego. Mi wzniesienia w ogóle nie przeszkadzają :D

Poza marginesem: Sama Jazda po Wiedniu to jak dla mnie udręka: multum świateł, ścieżki wąskie, ogromny ruch i nie do końca jasne reguły jazdy pod prąd uliczkami. Ogólnie wygląda to tak jakby ścieżki by na siłę stworzone bez pomyślunku jakiegoś lepszego :O



Takie tam z podjazdu na Kahlenberg hehe ...




Szczyt zdobyty, maszt radiowo- telewizyjny też odhaczony. Jego wysokość to 165m (foty brak)


Jeszcze jeden rzut oka na Kahlenberg tym razem już z dołu



Karuzele też były. Niektórzy się pokręcili, a inni na dole poczekali 





i jeszcze trochę Wiednia. Dużo mają do oglądania, ale to lepiej pieszo niż mobilnie; w naszym przypadku rowerem

Komentarze (2)

limit coś w tym jest, kupę czasu tracisz na wydostanie się lub przedostanie się. Zrobisz w mieście 10/20km tak i masz dosyć, a czujesz się jakbyś przejechał z przynajmniej 3x tyle :O

gizmo201 05:57 poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Jazda po dużych miastach, zwłaszcza jak ich nie znasz, to zawsze jest mordęga. Pamiętam jak jechaliśmy wzdłuż Wisły i nam wypadła Warszawa po drodze. Sami to się nie mogliśmy po tym mieście odnaleźć ale potem prowadził nas Warszawiak to nagle się okazało, że wszystkie ścieżki rowerowe są nam po drodze. Jak po Wrocku jechaliśmy przy okazji trasy wzdłuż Odry to było to samo. Nie przepadam za jazdą po dużych miastach.

limit 05:46 poniedziałek, 24 kwietnia 2017
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!