Rano na cuga o 9.24 do Skoczowa. Szybkie ustalenia gdzie jedziemy i po co! Wysiadamy w Skoczowie koło 11 i pierwsza pauza od razu po 5min w celu uzupełnienia zapasów żywnościowych w Lidlu, potem już ciągle do góry, czyli zobaczyć śnieg na Przełęczy Salmopolskiej.
Tam chwila przerwy, ofocenie warunków przyrody i okolicznego śniegu znajdującego się dookoła. Następnie zjazd do Szczyrku i Bielska, po drodze jeszcze na Mazańcowice do sklepu Brugi jakąś dziwną drogą- tamtędy i tak nie jechałem jeszcze. Coś nowego odkrytego :D
W Mazańcowicach plan albo Pszczyna albo Oświęcim pociąg. Zwyciężyła chęć poznawcza czy Koleje Śląskie faktycznie mają tą promocję, że rower za free w relacji Oświęcim - Katowice jest. Faktycznie owe coś istnieje, jednak w kasie Pani oczywiście nic o tym nie wiedziała więc trza było kupić u kierownika pociągu bilet.
Trip fajny, pierwszy śnieg zaliczony w tym jesiennym okresie. Zima w Beskidach pewnie za niedługo się skończy i zacznie faktycznie jesień, ale jak jest to trza nacieszyć oczy śniegiem bo później go może nie być ...
W drodze na Salmopol
Na Przełęczy Salmopolskiej
Authorak i pierwszy piździernikowy śnieg w tym roku :D
Miałem jechać na zbiórkę do Zabrza, ale jakoś tak wyszło, że ekipę dopiero na Dorotce chwyciłem. Pojechałem lekko naokoło :D Później jeszcze Chorzów i powrót początkowo w mżawce, a potem już w deszczu.
Fajny znak na Chopina w Będzinie jest informujący o podjeździe hehe
Plan na dziś to Stramberk. Koleżanka mi kiedyś zarzuciła, że warto się tam udać i faktycznie na niej się nie zawiodłem, ale od początku.
Rano ustawka na cuga do Goleszowa bo dalej to ta śmieszna komunikacja zastępcza kursuje. Ubaw po pachy ponad 300 osób do jednego autokaru miało wejść, niektórzy się burzyli, inni haje robili, a i tak niewiele wskórali. Jeden autokar to jeden w dalszym ciągu!
Wysiadamy w Goleszowie, potem Cieszyn i szybkie zakupy bo jak wiadomo w Czechach łatwiej o bar niż sklep w pobliskich wsiach! Dalej już kierujemy się na Frydek Mistek i Stramberk, teren jakby nie patrząc pagórkowaty plus kostka brukowa, której nie znoszę :/ Docieramy do Stramberka, chwila przerwy plus objazd okolicznych wzgórz. Piękne miasto polecam :O
Powrót to już kwintesencja byle jak najszybciej znaleźć się w Polsce. Lecimy przez Studenka, Hlucin, Darkovice oraz Hat i ot w Polsce wylatujemy. Potem jeszcze Wodzisław Śląski + Radlin i zjazd na cuga do Rybnika
Okno widokowe niedaleko rynku w Frydku Mistek
Stramberk fajne miejsce, miasto wzgórze jak dla mnie. Na pewno tam wrócę, a najciekawsze jest to, że do Wiednia jest ino 230km z tego miejsca :D
Od niechęci do chęci, czyli bez formy i bez pomysły na jazdę. Byle by gdzieś pojechać i tyle, co by się ruszyć :O Niestety ponownie kolano się zaczyna odzywać :/
Rano wstaje i hmm patrzę na ICMa, w góry nie ma co jechać bo niepewnie więc zbieram się dość długo i około 11 startuje. Bez planu kieruje się szlakiem na Rybnik, dopiero przed Orzesze skręcam na Bujaków i Chudów.
Potem już krajobraz się zmienia. Przelatują szybko Przyszowice, Zabrze, Bytom, Ruda Śląska i potem Świętochłowice gdzie odbywa się liga Speedrower. Ciekawe to więc chwila oglądania i pora obiadowa się zbliża.
Jeszcze Chorzów przejechać, jakoś na około wyszło, że na koniec ląduje przy BP na Koszutce. Jak tu już jestem to Authoraka na myjce na szybko ogarniam z grubszego błota i tyle na dziś
Powrót do Kato wreszcie. Po drodze mijamy Sędziszów, Wolbrom, Bydlin, Czubatkę na Pustyni Błędowskiej i przez Sławków i Sosnowiec do bazy. Trasa dzisiaj w miarę płynnie poszła, ale drugi raz już w Świętokrzyskie nie pojadę bo tam nic nie ma dosłownie! Ino wiatr i zimno heh
Imielno przez Klimontów, Chmielnik, Włochy i Pińczów, czyli pierwszy etap powrotu do Kato. Puste drogi boczne to fajne drogi tylko zimno i wiatr specjalnie nie zachęcają do jazdy, ale i tak w miarę dobrze się jechało
Annopol, czyli 3 województwa za jednm zamachem (Świętokrzyskie, Lubelskie i Podkarpackie) i podróż promem, a raczej Ja bym to nazwał barką. Zdjęć brak, jakoś tak wyszło