Coś mnie tknęło by śmignąć sobie na Zamek Lipowiec. Jak żem pomyślał tak żem uczynił!
Trasa jak trasa. Najpierw Dziećkowice, potem Jeleń, Gorzów, Broszkowice i meandrami Wisły docieram do Mętkowa skąd jedna długa prosta i melduje się w Babicach. Tu od razu rura na Zamek Lipowiec; liczyłem na foto z dziedzińca, a tu lipa bo zamek czasowo zamknięty. Pozdro dla covidka, niech już sobie ta pseudo pandemia idzie!
Szybka myśl co dalej, i jako, że jestem tutaj to nie ma to tamto trzeba odhaczyć podjazd. Płaza zdobyta, potem jeszcze Trzebinia, Jaworzno, kawałek Somali oraz Mysłowic i melduje się w domku.
Podsumowując wyszły jak zawsze "junk miles".
Jak już kiedyś wspominałem znak kłamie. Lekko z dyszkę trzeba doliczyć!
Godzina jasności oddana to i Spółka zoo mogła ruszyć na małe co nieco po pracy! Oczywiście w tym związku Gizmo pracuje, a Authorak odpoczywa i planuje co, gdzie, jak i kiedy. Dziś całkiem zacnie zaplanował trasę, stąd też do worka wpadło kilka fot robionych żelazkiem!
Na początek kierunek Somalia i Jaworzno, całkiem sprawnie poszło. Potem nudna prosta (ulica Bukowska ssie) i Jestę w Bukownie. A jak Bukowno to Zakola Sztoły.
Gorąco polecam, fajny klimat i do tego kilka razy przekonałem się, że za szeroki jestem między drzewami! Ale co tam pełna ku#$&%! i do przodu; po wjeździe na asfalt zdziwienie krew leci, ale skąd. Patrzę i przy zgięciu ręki (przy łokciu) mam fajną szramkę. To znak, że zabawa była zajedwabista, Ja chce jeszcze raz!
Potem jeszcze Zamek Rabsztyn i można wracać przez Klucze, Sławków i ponownie przez Somalię do bazy!