Ogólnie to miały być kolejny raz Czechy, ale z racji sytuacji jaka jest lepiej się tam na razie nie pchać. Tak więc zastępczo wyszły klimaty lekko jurajskie i takie tam.
Totalnie nic specjalnego, tereny doskonale znane to i pstryknięć brak. Tempo lajt bez napinki, no i największa wtopa dnia dzisiejszego to ubranie długich spodni i softshella. Było jechać krótkie spodenki i lekka bluza ...
Takie tam po Garbie Tarnogórskim. Nic specjalnego, zero ciekawostek po drodze. No i wreszcie pogoda wróciła do normalności, ino mogłoby być tak z 10 stopni więcej!
Miały być Czechy i były; miały być 2 pagórki i były; miało być lajtowo i było; miało być szybko, a nie było. Wypad super gdyby nie wszędowind, który mnie zmasakrował. Szczególnie jak podjeżdżałem to dostawałem w pysk, a jak zjeżdżałem to z ukosa mnie kosił. No żesz ku#$%#.
Mimo wszystko i tak dobry to był dzionek, nogi chciały lecz walki z naturą wygrać się nie da więc wyszło, że ślimak był szybszy niż żółw.
ps. Lubię latać bokiem, ale sam z siebie, a nie z woli przymuszonej ...