A jednak dalej umiem jeździć na mocnej kadencji i niskich przełożeniach. Trochę wysiłku to kosztuje, ale zsiadając z rumaka dalej by się chciało kręcić tylko czas na to już nie pozwala. Dziś skutecznie odpierałem napory wmordewindu, zaś wygrał bo spowalaniał i do rekordu przejazdu tej trasy aż 21 minut brakło :/
Dziś przyszedł czas by się przejechać na południe po wczorajszej jeździe na północ. Tempo dziś to totalny relaks, przysłowiowe piknikowe w moim wykonaniu. Pomysłów miałem mnóstwo gdzie to nie jechać, ale w końcu wypadło by się udać na dawno nie widzianą hałdę w Łaziskach tą mniejszą.
I tak klucząc przez Ligotę, Zarzecze, Podlesie, Wilkowyje i Wyry docieram do niej. Tu 5min na ofocenie tej drugiej większej hałdy i rura zjazdem na dół, niezłe błotko, trochę driftem i banan na twarzy się pojawił. Ludzie z kościoła idąc poświęcić koszyki patrzyli skąd on wyjechał- malował się u nich grymas przecież nie wypada!
Ale cóż dalej przez Wierzysko i ląduje na rynku w Mikołowie. Potem to już powrót do domku przez Starganiec i ponownie Ligotę, gdzie na 57 km przy wjeździe na D3S przy Brynowie Lapcia spotykam. Kusi czy piwko, a jak w końcu trzeba się połamać chlebem powszednim. I tak na garażach na Brynowie zlatuje godzinka z hakiem. Następnie bez spiny przez Park Kościuszki do domku na pyszny żurek, który to już na mnie czekał :O
Dziś wreszcie okienko pogodowe pozwoliło w cywilizowany sposób coś pośmigać. Tak jakoś zaniosło mnie na Dorotkę, a na sam koniec jeszcze odwiedziłem Dolinę 3 Stawów i Muchowiec. Fajnie się jeździło tylko ten wmordewind hamujący, jak na takie warunki to jest zadowolony z tempa przejazdu.