Planów wyjazdowych było całkiem sporo, początkowo miałem pyndalić na Kraków i Tarnów. Wszystko było zgodnie z planem aż do Trzebini gdzie stwierdzam, że fajnie zahaczyć o podjazd pod Czyżówkę (408m n.p.m.) i olać nudny Tarnów. Nie powiem dobrze zrobiłem, bo ciągle góra dół było, a takie klimaty kocham najbardziej! Docieram do Bolesławca w takim interwale i pojawia pytanie co dalej. Ano mam smaka na kolejny podjazd tym razem między województwem śląskim, a małopolskim tak więc obieram kierunek Klucze i Ogrodzieniec. Trochę serpentyn i jestem na 455m n.p.m. Potem jeszcze Łazy, Chruszczobród, cała Dąbrowa Górnicza i Somalia i melduje się w bazie.
Wypad fajny, ale gdyby nie Authorak, który robił za Pana robotę, to zostałbym w Kato. A wystarczyłoby tylko by kopyta podawały lepiej to mega fajne tempo by siadło, ale że Pan bez formy to wyszła jedynie rozgrzewka przed Dolnym Kubinem. Trochę ich muszę zrobić bo po Słowacji to jednak trza myśleć jak i w którym momencie zacząć podjazd, w którym momencie użyć odpowiedniej przerzutki oraz zadbać by kadencja była na tyle duża by nie zmachać się zbytnio.
A tak poza tym to ciągle w głowie kłębiła mi się nuda Fatboy Slim - Push the Tempo, potem przyszła druga zespołu Pustki - Słabość Chwilowa, a na końcu zawitał w mojej łepetynie Witek Muzyk Ulicy - Serce Wolności. Niezły rozrzut, ale to tak jak z moimi pomysłami na tripy!
Zdjęć brak to wrzucę ino screenshota z endo
Komentarze (6)
Tarnowskie klimaty zostaw na Rzeszów trip :))
Graty dystansu - choć fotek trochę brak xD BTW: Witek jest spoko ... aż do tekstu gdzie "już trzydziestka mnie przegania" ... wtedy jest średni xD
Gratulejszyns za dystans. No i za przewyższenia, choć w górkach byłyby takie na jednej trzeciej trasy :)
Co do muzy - wokalistę Pustek kojarzę z korytarzy Uniwerku Warszawskiego, na którym bywałem onegdaj jako osoba komuś towarzysząca, Pana Witka z Atlantydy wielbię od czasów Lalamido, jedynie o Fatboy Slimie nie mam zdania :)
Fakt. Było bardzo ciepło. Zauważyłem jak próbowałem intensywniej pokręcić. Zaraz się przegrzewałem. Za grubo się ubrałem. Po drodze spotkałem biegacza, który w krótkim rękawku zasuwał. Jak będzie jutro tak samo to zdecydowanie lżejsze ciuchy trzeba wdziać.
To i tak lepsze niż siedzenie w domu. W pewnych momencie jechałem z podciągniętym rękawami na podjazdach, a miałem ino koszulkę i softshell. Pogoda bajka ino jak przyjechałem i spojrzałem w lustro to zobaczyłem, że moja twarz wygląda jakbym trafił na te szczotki w myjni automatycznej.