Bieruń w tempie żółwia!
Sobota, 1 grudnia 2018
· Komentarze(4)
Rano koło 7 termometr zeznawał -8 więc zamiast iść na rower tak jak pierwotnie zakładałem zgaduje się z Marcinem na 11.30 licząc, że będzie cieplej. Wielkich cudów się nie spodziewałem, ale coś tam przez te kilka godzin się ociepliło do tego stopnia, że na starcie było tylko -3. No cóż jak się powiedziało a to trzeba powiedzieć b i stawić się na zbiórce.
Na miejscu jestem idealnie w punkt, chwila rozmowy i ruszamy w kierunku Bierunia. Standardowo lecimy przez Murcki i Lędziny. Potem cel, czyli Jeziorko Łysina i pauza. Lekko popizgiewa więc długo nie siedzimy, lecimy dalej i poprzez Cielmice i Murcki lądujemy na początku Ochojca gdzie każdy w swoją stronę śmiga.
Podsumowując standardowo stopy mi wymroziło, obojętnie ile par skarpetek i czy pojadę z ochraniaczami, które wg producenta mają dawać ciepło do -10 to mi i tak jest zimno w palce u stóp. Co dziwne wszędzie indziej komfort termiczny OK.