Plan serwisowy: 1. Korba- wyczyszczona 2. Łańcuch- shake z benzyny ekstrakcyjnej, wyczyszczony z piachu i syfu 3. Suport wykręcony- standardowo woda się wylała z wewnątrz 4. Jarzmo siodełka wyczyszczone i nasmarowane 5. Pętelka i smarowanko łańcucha plus drobne regulacje
Ale Brudas z tego suportu! Zagadka jaki to suport, proste chyba ...
Wypad choć krótki to udany! Jedno było pewne od początku skakanie to nie moja brocha. W końcu i tak się skusiłem co nieco skoczyć! Za to Tomek szalał po całości.
Rano zdążyć na PKP do Ustronia na ten co o 8 jedzie, udało się! W Ustroniu wysiadam i kręcę na Cieszyn przez Cisownicę, Goleszów oraz Bażanowice. W Cieszynie objadałem Beatkę, obiadek zgodnie z umową zrobiła. Potem jeszcze kilka chwil dłuższych pogaduch i pora na mnie.
I tak by nie jechać główną ani 938 ani 937 kierunek ulica Frysztacka. Niebo, a ziemia ruchu w ogóle! Potem to już ślad zygzakowaty, w pewnym momencie do makówki wpadł pomysł DK 81. A że ruch jak do Rzymu więc odpuściłem ten pomysł!
Na koniec dnia Kross zażył kąpieli wreszcie, należało się mu. Dziś dodatkowo go upodliłem w terenie!
Do Tomka na 15, wymianka pancerzy i linkę hamulców, dlaczego u Tomka? Bo od razu za jednym zamachem oddałem mu te co miałem zamontowane. Dwie pieczenie za jednym ogniem, potem hałda w Murckach i zjazd do bazy Na więcej czasu nie było, choć by dalej chciało się pojeździć ;/
Na koniec humor mi się poprawił, bo gość na szosie myślał, że jak z górki mnie wyprzedzi na D3S to całą drogę będzie przede mną. A tu niespodzianka Gizmo rura do przodu na wzniesieniu i gość słabnie i tak aż do zjazdu na Paderwę za mną się ciągnął
Dziś do Radka na Błędów pośmigać trochę po jego okolicach, zaliczona Czubatka 382m. n.p.m oraz Dupnica 421m n.p.m Jest gdzie pośmigać, fajnie było lecz krótko, a szkoda bo w okolicy kilka fajnych górek to mniejszych to większych jest. No i Rabsztyn w odległości niecałych 15 kilosów od Kluczy się znajduje!
ps. Co to jest Dupnica? Taka skałka wapienna i nic poza tym, zdjęcia brak bo zapomniałem. Nic nadzwyczajnego więc nawet nie warte uwiecznienia!
Miała być Czeladź, Siemce i okolice, a wyszła wielka jedna lipa. Jechać się nie chciało jakoś. Na szybko do Devila po klamki i powrót przez Milowice oraz Stawiki do bazy. Nogi nie podają, wiatr skutecznie przeszkadza w rowerowaniu, a i samemu się nie chciało.