Klasyk, czyli Góra Żar

Sobota, 22 czerwca 2019 · Komentarze(3)

Plany na dziś były inne, miało być czyste lenistwo lecz jak to bywa w moim przypadku takie słownictwo nie istnieje gdy idę na rower. Może i dobrze bo wyszedł klasyk, czyli Góra Żar. Jedyne lenistwo na jakie sobie pozwoliłem to legnięcie się na ławce w Oświęcimiu. Prawie udało się przysnąć, to prawie zmotywowało mnie na podkręcenie tempa na końcówce wypadu. Plus tego taki, że jako były siły to pozwoliłem sobie na koniec na przejazd duktami leśnymi z Murcek na D3S. Niektóre nieźle zarosły, z szerokich ścieżek zrobiły się wąskie pseudo single.

Rozwijając jeszcze tytuł to słowo klasyk nie tylko tyczy się Góry Żar, która jest obowiązkowa dla każdego rowerzysty, ale też trasy. Standardem u mnie stało się, że najpierw lecę na Lędziny, potem Brzeszcze, Wilamowice, Kobiernice, odhaczam Górę Żar, a następnie wracam przez Kęty i Oświęcim.

ps. Po drodze zrodził mi się pomysł na Leskowiec i ponowne jego odhaczenie.


Wilamowice i bajeczna droga ku Beskidowi Małemu


Kiczera widziana z Żaru


Góra Żar i klasyczna fota

Komentarze (3)

Bo to jest szczyt rowerowy, a nie pieszy. Pieszo na Żarze chyba nigdy nie byłem.

gizmo201 18:28 poniedziałek, 24 czerwca 2019

Nie lubię mega tego szczytu, ale rowerowo ciągle jest u mnie w planach :-) Dystansu, chęci i przewyższeń gratuluję o:-)

Lapec 16:12 poniedziałek, 24 czerwca 2019

Żal, że tak daleko ten Żar, bo się pięknie prezentuje i by się chciało... :)

Godne foty!

Trollking 20:41 sobota, 22 czerwca 2019
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!