Klasyk, czyli Góra Żar
Sobota, 22 czerwca 2019
· Komentarze(3)
Plany na dziś były inne, miało być czyste lenistwo lecz jak to bywa w moim przypadku takie słownictwo nie istnieje gdy idę na rower. Może i dobrze bo wyszedł klasyk, czyli Góra Żar. Jedyne lenistwo na jakie sobie pozwoliłem to legnięcie się na ławce w Oświęcimiu. Prawie udało się przysnąć, to prawie zmotywowało mnie na podkręcenie tempa na końcówce wypadu. Plus tego taki, że jako były siły to pozwoliłem sobie na koniec na przejazd duktami leśnymi z Murcek na D3S. Niektóre nieźle zarosły, z szerokich ścieżek zrobiły się wąskie pseudo single.
Rozwijając jeszcze tytuł to słowo klasyk nie tylko tyczy się Góry Żar, która jest obowiązkowa dla każdego rowerzysty, ale też trasy. Standardem u mnie stało się, że najpierw lecę na Lędziny, potem Brzeszcze, Wilamowice, Kobiernice, odhaczam Górę Żar, a następnie wracam przez Kęty i Oświęcim.
ps. Po drodze zrodził mi się pomysł na Leskowiec i ponowne jego odhaczenie.

Wilamowice i bajeczna droga ku Beskidowi Małemu

Kiczera widziana z Żaru

Góra Żar i klasyczna fota